czwartek, 10 grudnia 2009

HYMN KU CZCI ODWAGI


O większego trudno zucha, niż była Czarna Pała. Możnaby pogrążyć się we wspomnieniach o tym, jak jej pierwszy i zarazem ostatni obóz zuchowy zakończył się długim milczeniem w słuchawkę recepcyjnego telefonu, przerywanym co kilka sekund cichym łkaniem i pociąganiem zakatarzonym nosem, oraz odebraniem przez rodziców przed zakończeniem turnusu. Jednak zuchem pozostaje się na całe życie, a wyjątkowo wcześnie zdobyta odznaka sprawności "milczek" do dziś poniewiera się na dnie szuflady z komputerowymi dyskietkami w biurku Czarnej Pały.
I zdarzyło się tak, że Czarna Pała miała okazję wykazać się odwagą i opanowaniem godnym zucha.
Była słoneczna, czerwcowa sobota. Pały postanowiły wspólnie udać się na wycieczkę do ogrodu zoologicznego. Kupiwszy bilety ulgowe, dziarsko przekroczyły bramy placówki zwanej w skrócie "Zoo". Pały z entuzjazmem i nieskrywaną naukową ciekawością przyglądały się kolejnym okazom przedstawicieli królestwa zwierząt. "Piękna sierść", pomyślała Ruda Pała, bacznie przypatrując się poczynaniom orangutana.
- Kolosalne przyrodzenie! - zauważyła głośno Pedał Pała, widząc największego ssaka lądowego, słonia afrykańskiego.
- Za to niezbyt duża głowa - odpowiedziała cicho Mega Pała.
- To ci dopiero figlarze! - krzyknął Kolega Małej Pały, widząc spółkujące na oczach tłumu pawiany. Reszta pał dyskretnie odwróciła spojrzenia. Wtedy właśnie spojrzenie Małej Pały trafiło na coś bardzo interesującego.
- Budka z zapiekankami. - oznajmiła koleżkom i udała się w wiadomym kierunku.
Chwile spędzane w ogrodzie zoologicznym mijały koleżkom radośnie i beztrosko. Tylko Czarna Pała pozostawała markotna, nawet, gdy Pały dotarły do nowo otwartego wybiegu dla kuguara, czyli pumy. Czarna Pała zafascynowana obserwowała pełne gracji ruchy ogona zwierzęcia, które spokojnie leżało na dużym kamieniu, spoglądając zaspanym wzrokiem na tłum.
Wtem wydarzyło się nieszczęscie. Małe dziecko tuż obok Pał nachyliło się zbyt mocno przez barierkę i spadło na wybieg. Przerażone Pały zadrżały ze strachu, Pedał Pała nawet zacisnął powieki, a Mała Pała wpadła w stan negacji rzeczywistości i spokojnie jadła zapiekankę. Jednak Czarna Pała zachowała zimną krew. Spojrzała prosto w oczy niebezpiecznego amerykańskiego drapieżnika z rodziny kotowatych. "Nie rób krzywdy dziecku, pumo", starała się przekazać kuguarowi drogą telepatii. Puma ani drgnęła, pozostając w tej samej pozycji aż obsługa zoo nie wyciągnęła dziecka z wybiegu.
"Dziękuję, pumo" - pomyślała Czarna Pała.
Poniedziałek okazał się być zwykłym szkolnym dniem. Nikt prócz Rudej Pały nie zauważył, jak wielką rolę w akcji ratunkowej odegrała Czarna Pała. Na przerwie piętnastominutowej Ruda Pała zwołała koleżków i wykonała skomponowany przez siebie w niedzielę utwór na flet poprzeczny, noszący tytuł: "Hymn ku czci odwagi mego koleżki klasowego pod tytułem "Człowiek Puma Zbawicielem"". Czarna Pała nie kryła łez. Nikt o tym nie wiedział, lecz nie były to łzy wzruszenia, a łzy rozczarowania.
Czarna Pała liczyła co najmniej na szkolny apel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamieszczone na blogu historie są fikcyjne. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe.