wtorek, 29 grudnia 2009

HOLIDAY SPECIAL



Święta Bożego Narodzenia, jedno z ważniejszych wydarzeń w ciągu roku liturgicznego w katolickim kraju, każda z Pał przeżywała trochę inaczej. Dla Rudej Pały był to magiczny czas wspólnego kolędowania wraz z umuzykalnioną rodziną, która na czas dni wolnych od pracy i szkoły uwalniała się na chwilę od stresów i wzajemnych wyrzutów. Czarna Pała nie lubiła świąt, bo podczas ich trwania trudno było o tak ukochaną przez nią melancholijną samotność. Dzielenie się opłatkiem śniło się Czarnej Pale już od czerwca, i nie był to miły sen. Mała Pała miała do świąt stosunek obojętny. Denerwowała ją tylko wymyślność świątecznych potraw. "12 dań i ani jednego z keczupem" - zwykła była narzekać. Kolega Małej Pały uwielbiał święta jeszcze bardziej niż Ruda Pała. Był to bowiem czas atrakcyjnej ramówki telewizyjnej, w którym mógł jak co roku obejrzeć ulubione filmy. "Ciekawe czy w tym roku Kevin też da radę bandytom" - rzucał często przy stole w czasie rodzinnego posiłku, i nikt z rodziny nie wiedział, czy Kolega Małej Pały żartuje czy też nie. Mega Pała poświęcała świąteczny czas na zaległe pozycje z dziedziny gier komputerowych. Robiła przerwę wyłącznie na wigilijną kolację, w czasie której myślała tylko o jednym: że od czasów Quake'a 3 nie ukazało się nic wartościowego. Zaś Pedał Pała...

Z Pedał Pałą bywało różnie. Skazana w świątecznym czasie na kontakt z dalszą rodziną, musiała wysłuchiwać narzekań babć i cioć na brak dziewczęcia u swego boku. Wujowie z dobroduszną drwiną komentowali wątłość jego członków i delikatność rysów twarzy. Kuzyni...no cóż, kuzyni po prostu dawali mu wciry kiedy nikt nie patrzył. Tego roku tato Pedał Pały postanowił coś z tym zrobić.
- Synu - powiedział - czas byś stał się mężczyzną. W tym roku ty zabijesz karpia.
Po czym wręczył Pale dobrze wyważony młotek ciesielski. Pedał Pała, trzymając go drżącymi, smukłymi jak u niewiasty palcami, powoli weszła do łazienki, gdzie w wannie pływała ledwo żywa ryba,i zamknęła za sobą drzwi. W całym mieszkaniu nastała martwa cisza. Pedał Pała długo patrzyła w oczy umęczonemu zwierzęciu. To unosiła młotek nad głową przyszłej wigilijnej potrawy, to znów opuszczała go z rezygnacją. 
Ojciec Pedał Pały był nie mniej zestresowany. "Pokaż, ile jesteś wart!" dopingował w duchu syna, który do tej pory przynosił mu wyłącznie hańbę.
Nagle z łazienki dobiegł go przerażający hałas. Uderzenia młortkiem, plusk wody, szamotanina. Po kilku chwilach, które ciągnęły się jak godziny, drzwi od łazienki otworzyły się i wyszła nimi Pedał Pała, z młotkiem w ręku i cała we krwi, a w jej martwych i szeroko otwartych oczach stały gorzkie łzy.
- Jestem z ciebie dumny, synu - Powiedział tato.
- Niesłusznie, ojcze. To moja krew. - odpowiedziała Pedał pała.

wtorek, 22 grudnia 2009

PAŁY PIŁY


Pały pojechały na zieloną szkołę, gdzie zakupiły alkohol. Następnie nalawszy trunek do szklaneczek po kremie czekoladowo-orzechowym Nutella wypiły go. Jedynie Ruda Pała stwierdziła, że nie należy pić podczas szkolnego wyjazdu, a co najważniejsze, mieszać alkoholu (w tym przypadku z wypitą na podwieczorek herbatą). Nakryła ich pani wychowawczyni, wbiegając zaniepokojona doniesieniami dziewcząt z klasy prosto do dormitorium chłopców. Niestety było już za późno, Pały leżały prawie nieprzytomne po kilku łykach piwa. Pani nauczycielka w mig wymyśliła dla nich karę i krzyknęła:
- Pały piły? To za karę jadą do Piły!
Ruda Pała, która nie piła, zaczerwieniła się i na oczach pani wychowawczyni wzięła do ust szklaneczkę po koleżce, pijąc z drugiej strony, żeby nie doszło do zakażenia wirusowego i wypiła całą zawartość, ryzykując uwagę w dzienniczku i dyskredytację w oczach ukochanej pani nauczycielki. Wyjazd do Piły był marzeniem Rudej Pały. Marzeniem, które w końcu miało się spełnić.

wtorek, 15 grudnia 2009

KSIĘGA LICZB


W nocnych ciemnościach niewielkiego pokoju elektroniczny wyświetlacz cyfrowego budzika jarząc się słabą czerwienią wyświetlał niewymownie późną godzinę 23:26:32, a Ruda Pała mimo to nie mogła zasnąć. Przewracała sie wciąż z boku na bok. Postanowiła zgodnie z popularną kliszą kulturową liczyć owce. Pomogło, lecz doszła do 144 000 nim zasnęła.
Nie tylko Ruda Pała miała problemy z zaśnięciem. Czarna Pała zasnęła dzięki myśli, że jeśli nie będzie mogła zasnąć, jej mama to zauważy i nie daj Boże będzie chciała porozmawiać, a Czarna Pała rozmowy lubiła w równym stopniu co zajęcia wychowania fizycznego czy system operacyjny Ubuntu Linux.
Mega Pała zasnęła w końcu po przesłuchaniu niemalże całej dyskografii Metaliki. W słodkie objęcia Morfeusza pchnął ją dopiero utwór z pierwszej płyty (słuchała retrospektywnie od najnowszych nagrań do najstarszych) opowiadający o Czterech Jeźdźcach Apokalipsy (o czym nawet nie wiedziała z powodu niezbyt rozwiniętej umiejętności rozumienia języków obcych ze słuchu).  
Mała Pała zasnęła dopiero po spożyciu opłatka (który podebrała z kredensu gdzie czekał na święta) ze 144  gramami keczupu ostrego marki Roleski. Nie była to zapiekanka, ale lepsze to niż nic.
Pedał Pała napisała 12 stron więcej niż zazwyczaj w swoim pamiętniku, wtedy usnęła.
Kolega Małej pały zasnął zaś normalnie, o godzinie 24, jak miewał w zwyczaju, tuż po obejrzeniu swojego ulubionego serialu "Zmiennicy" na programie TVP Polonia.
Pały miały taki problem z zaśnięciem z prostego powodu. Nazajutrz pan nauczyciel miał ogłosić wyniki z konkursu matematycznego z australijskim torbaczem w nazwie. Pały śniły po swojemu. Ruda o meczu szczypiornistów, na którym wygrywa złoty medal, broniąc karnego w ostatniej sekundzie meczu. Czarna Pała o rządowym zakazie instalowania Linuxa i wpisania go na listę niebezpiecznego oprogramowania przez producentów antywirusów. Mega Pała o założeniu nowego klanu gry akcji Quake 3 razem z koleżkami. Pedał Pała o świecie przed stworzeniem Ewy. Zaś Mała Pała o gigantycznej zapiekance, zapisanej w księdze rekordów Guinessa z racji swych rozmiarów. Naturalnie polanej ostrym Roleskim. Kolega Małej Pały miewał sny erotyczne. Często jego senne marzenia przybierały kształt atrakcyjnej koleżanki bądź polskiej aktorki splecionej z nim w ognistym pocałunku. Nigdy ich jednak potem nie pamiętał, i tak było również tym razem.
Pały wstały wcześnie rano. Pół godziny przed zajęciami, wszystkie stały na korytarzu w parach, trzymając sie za ręce, żeby wkroczyć w równym tempie i przede wszystkim kulturalnie do sali zajęć. Serca biły im mocno i szybko. Pan nauczyciel zamknął drzwi sali, cienkim głosem, prawie że falsetem wyśpiewał:

- Są wyniki.
Pały zamarły. „Czy punktów będzie dużo?” - myślały. Wszak zadania naprawdę nie były błahe! Wtem znowu przemówił pan nauczyciel:
- Drodzy uczniowie, wyniki są świetne, najwięcej punktów zdobył numer 13, oho szczesliwa 13! - zażartował. Trzynasty numer w dzienniku miała Czarna Pała. Nagle świat zawirował jak na karuzeli. Czarna Pała okazała się najlepsza. Pokonała Rudą Pałę, swojego nieformalnego przeciwnika. "Lecz ile mam punktów? Czy ich ilość będzie mnie satysfakcjonowała?" - zadawała sobie pytanie w myślach Czarna Pała. 
Pan nauczyciel w końcu wyjawił ilość punktów Czarnej Pały:

- Nasza szalona i szczęśliwa 13 uzyskała sześćset sześćdziesiąt sześć punktów!
Czarna Pała uzyskała Liczbę Bestii.
Od tego dnia bała się wizyt duszpasterskich.

czwartek, 10 grudnia 2009

HYMN KU CZCI ODWAGI


O większego trudno zucha, niż była Czarna Pała. Możnaby pogrążyć się we wspomnieniach o tym, jak jej pierwszy i zarazem ostatni obóz zuchowy zakończył się długim milczeniem w słuchawkę recepcyjnego telefonu, przerywanym co kilka sekund cichym łkaniem i pociąganiem zakatarzonym nosem, oraz odebraniem przez rodziców przed zakończeniem turnusu. Jednak zuchem pozostaje się na całe życie, a wyjątkowo wcześnie zdobyta odznaka sprawności "milczek" do dziś poniewiera się na dnie szuflady z komputerowymi dyskietkami w biurku Czarnej Pały.
I zdarzyło się tak, że Czarna Pała miała okazję wykazać się odwagą i opanowaniem godnym zucha.
Była słoneczna, czerwcowa sobota. Pały postanowiły wspólnie udać się na wycieczkę do ogrodu zoologicznego. Kupiwszy bilety ulgowe, dziarsko przekroczyły bramy placówki zwanej w skrócie "Zoo". Pały z entuzjazmem i nieskrywaną naukową ciekawością przyglądały się kolejnym okazom przedstawicieli królestwa zwierząt. "Piękna sierść", pomyślała Ruda Pała, bacznie przypatrując się poczynaniom orangutana.
- Kolosalne przyrodzenie! - zauważyła głośno Pedał Pała, widząc największego ssaka lądowego, słonia afrykańskiego.
- Za to niezbyt duża głowa - odpowiedziała cicho Mega Pała.
- To ci dopiero figlarze! - krzyknął Kolega Małej Pały, widząc spółkujące na oczach tłumu pawiany. Reszta pał dyskretnie odwróciła spojrzenia. Wtedy właśnie spojrzenie Małej Pały trafiło na coś bardzo interesującego.
- Budka z zapiekankami. - oznajmiła koleżkom i udała się w wiadomym kierunku.
Chwile spędzane w ogrodzie zoologicznym mijały koleżkom radośnie i beztrosko. Tylko Czarna Pała pozostawała markotna, nawet, gdy Pały dotarły do nowo otwartego wybiegu dla kuguara, czyli pumy. Czarna Pała zafascynowana obserwowała pełne gracji ruchy ogona zwierzęcia, które spokojnie leżało na dużym kamieniu, spoglądając zaspanym wzrokiem na tłum.
Wtem wydarzyło się nieszczęscie. Małe dziecko tuż obok Pał nachyliło się zbyt mocno przez barierkę i spadło na wybieg. Przerażone Pały zadrżały ze strachu, Pedał Pała nawet zacisnął powieki, a Mała Pała wpadła w stan negacji rzeczywistości i spokojnie jadła zapiekankę. Jednak Czarna Pała zachowała zimną krew. Spojrzała prosto w oczy niebezpiecznego amerykańskiego drapieżnika z rodziny kotowatych. "Nie rób krzywdy dziecku, pumo", starała się przekazać kuguarowi drogą telepatii. Puma ani drgnęła, pozostając w tej samej pozycji aż obsługa zoo nie wyciągnęła dziecka z wybiegu.
"Dziękuję, pumo" - pomyślała Czarna Pała.
Poniedziałek okazał się być zwykłym szkolnym dniem. Nikt prócz Rudej Pały nie zauważył, jak wielką rolę w akcji ratunkowej odegrała Czarna Pała. Na przerwie piętnastominutowej Ruda Pała zwołała koleżków i wykonała skomponowany przez siebie w niedzielę utwór na flet poprzeczny, noszący tytuł: "Hymn ku czci odwagi mego koleżki klasowego pod tytułem "Człowiek Puma Zbawicielem"". Czarna Pała nie kryła łez. Nikt o tym nie wiedział, lecz nie były to łzy wzruszenia, a łzy rozczarowania.
Czarna Pała liczyła co najmniej na szkolny apel.

środa, 2 grudnia 2009

BUDKA


Mała Pała i Kolega Małej Pały zostali zaproszeni na prywatkę do dalekiego kuzyna Małej Pały. Określenie "daleki kuzyn" okazało się podwójnie trafne, gdyż prócz odległego stopnia pokrewieństwa, dzieliło go od Małej Pały wiele przystanków tramwajowych. Podróżując wraz z Kolegą Małej Pały, Mała Pała przy okazji którejś z licznych przesiadek, pomyliła numer tramwaju. Niewłaściwy pojazd wywiózł koleżków w zupełnie inne od docelowego miejsce. Niczego nieświadomi, snuli się po nieznanym osiedlu mieszkaniowym, szukając właściwego adresu. Mała Pała w końcu wyciągnęła mapę, lecz i to na niewiele się zdało.
- Jak zorientujemy mapę, skoro nie mamy kompasu? - spytała Mała Pała retorycznie, a jej kiszki zagrały marsza z Tannhausera Ryszarda Wagnera.
- Słyszę, że koleżka głodny. - rzekł Kolega Małej Pały.
Faktycznie. Mała Pała nie miała w ustach zapiekanki od dobrej godziny. Koleżkowie ruszyli zatem na poszukiwania czegoś do zjedzenia. Mała Pała, ku znużeniu Kolegi Małej Pały, odrzucała kolejne sklepy spożywcze oraz jadłodajnie. Wreszcie natknęli się na budkę z zapiekankami, przerobioną ze starej przyczepy turystycznej. Mała Pała ostrożnie podeszła do budki, obejrzała ją całą, powąchała wnętrze, opukała powłokę, zajrzała do środka i rzekła do pani sprzedawczyni:
- Poproszę zapiekankę bez keczupu.
Kolega Małej Pały otworzył oczy i usta szeroko niczym wrota stodoły i patrzył zdumiony, jak Mała Pała odbierała ze zręcznych dłoni ślicznej pani sprzedawczyni zamówiony posiłek. Był przekonany, że Mała Pała nie tknęłaby zapiekanki bez keczupu. Już miał spytać, cóż się stało, gdy Mała Pała z tylnej kieszeni spodni dżinsowych wyjęła kilkanaście saszetek keczupu marki Roleski i zaczęła opróżniać je na swą zapiekankę.
- Był tylko Tortex. - powiedziała Mała Pała, opróżniając siedemnastą saszetkę.
Zamieszczone na blogu historie są fikcyjne. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe.